IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 there is no such thing as a free lunch

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Oliver.
Członek Rady Uczniowskiej
Oliver.

#1PisanieTemat: there is no such thing as a free lunch    there is no such thing as a free lunch  EmptySob Sie 05, 2017 2:05 pm

there is no such thing as a free lunch  Untitl10


I M I Ę: Oliver Harvey Nathan.
N A Z W I S K O: Moore.
W I E K: 18 lat.
P O C H O D Z E N I E: Wielka Brytania, Londyn.
K L A S A: Trzecia.
G R U P A: Rada Uczniowska.
R A N G A: Członek samorządu.

W Z R O S T: Sto osiemdziesiąt centymetrów.
W A G A: Siedemdziesiąt dwa kilogramy.
W Y G L Ą D: Wszyscy go rozpoznają, widzą i uwielbiają bądź nie; zdecydowanie nie-Japończyk z urodą nietutejszą, jest niemalże kontrastem dla nieco mniejszych, czarnych łbów. Nie wspominając już o tym, że nawet w swoim rodzimym kraju się wyróżniał - w końcu, jest albinosem.
Zacznijmy od tego, że jego głowa jest jasna. Posiada naprawdę gęste i mocne włosy, naturalnie miękkie i falowane z samego rana. Sam ich właściciel, ma zwyczaj zaczesywać je i ulizywać na bok, ażeby były eleganckie i ujarzmione. Raczej średniej długości, która musi być pilnowana, bo naprawdę szybko mu rosną i z braku czasu, potrafią być naprawdę upierdliwe. Twarz ma pociągłą, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi i ostrym podbródkiem. Łuki brwiowe także jasnego blondu, niemalże białe, z wyraźnym łukiem. Poniżej oczy, można uznać, że całkiem duże, koloru bladego błękitu, zastygłego w chłodnym, niemalże beznamiętnym wyrazie; rzadko kiedy ociepla je błysk. Rzęsy, co prawda, ma gęste i długie, ale niemalże ich nie widać, przez co oko wydaje się być trochę łyse. Usta różowawe, może nie tak pełne, jak u najładniejszych dziewcząt, ale ładnie wykrojone i z lekko wysuniętą, górną wargą. Całkiem kuszące, gdyby nie to, że zazwyczaj zaciśnięte są w wąską linijkę i rzadko rozchylają się w zamyśleniu, albo kąciki unoszą w górę, co kompletnie zmienia wyraz twarzy - z oziębłego księcia do całkiem słodkiego, normalnego (wciąż przystojnego!) chłopaka.
Cerę posiada chorobliwie bladą, zaś skórę miękką i cienką, podatną na wszelkiego rodzaju zranienia. Nie trudno znaleźć na jego ciele piegi (przykładowo, na nosie), czy pieprzyki (powyżej górnej wargi, znanym także jako pieprzykiem Marilyn Monroe). W dodatku, ma tendencję do cieni pod oczami. Przechodząc do sylwetki ogółem, zdecydowanie smukła i lekko wysportowana, albowiem to jeden z tych gości, którzy potrafią zeżreć za całą amerykańską drużynę footballową, a to tylko w jednym posiłku. Regularna aktywność i wytrwałość pomogły mu w wymodelowaniu sylwetki. Aha, jest jednym z tych gości, którzy wyglądają na słabszych, niż są w rzeczywistości.
Ubiera się dość monotematycznie, albowiem w jego garderobie znajdziemy tylko biele, czernie i różne szarości. Naturalnie, na terenie szkoły wzorowo porusza się w mundurku, jednakże poza nią, trochę nieświadomie, dobiera ciuchy pod swój kolor. Tym ma lepszy humor, tym jaśniejsze kolory i na odwrót. Preferuje klasyczny styl ubioru, najlepsze perfumy i dzinsy z rodzinnej firmy Moore.

P R Z E W L E K L E ll C H O R O B Y:
- Albinizm (bielactwo) - w jego przypadku wrodzone, albowiem dwójka rodziców była w posiadaniu tego nieprawidłowego genu. Generalnie, oprócz opisanych w wyglądzie konsekwencji (tj. blada skóra, włosy, czy oczy) to możemy dodać do tego nieustannie pogarszający się wzrok (Oliver ma szczęście, że póki co nosi cienkie okulary dla krótkowidza), światłowstręt oraz wrażliwa skóra na słońce, skłonna do poparzeń i pęcherzy.
- Dystymia (depresja przewlekła) - charakteryzuje się obniżonym nastrojem, znudzeniem, brakiem energii, zaburzeniem łaknieniem i snu i etc. Oliver przyjmuje leki przeciwdepresyjne i chodzi do psychoterapeuty, chociaż proszki na pewno zadziałałyby lepiej, gdyby nie zapijał alkoholem, a to drugie, gdyby w ogóle chciał rozmawiać.

there is no such thing as a free lunch  Untitl11

C H A R A K T E R:
Oliver nie jest zainteresowany. Nie chce ciebie znać, co więcej, nie będzie garnął do zmiany obecnego stanu rzeczy, ani ci w tym nie pomoże. Nie jest ciekawy, czemu masz pod okiem limę, chyba, że to wina Sportowców - nieważne, pomoże ci, o ile ładnie poprosisz. Nie zapyta, co tam u ciebie, albo jak poszedł esej - ogólnie, jest osobą małomówną, introwertyczną, która świetnie bawi się sam ze sobą i w towarzystwie, który sobie wybrała. Oprócz bycia aspołecznym, ma talent do bycia także bardzo eleganckim; sposób, w jaki siedzi, wyprostowany i ze stopami na ziemi, stoi, z podbródkiem uniesionym w górę, spogląda spod rzęs, a nawet wysławia się melodyjnie, ale bardzo konkretnie. Bo, powiedzmy sobie szczerze, Oliver nie ma czasu, ani chęci, żeby bawić się w owijanie w bawełnę, jeśli chodzi o przysługi, w ogóle, gry z reguły to nie jest coś, co lubi, chociaż zdarzają się wyjątki. Uchodzi za oziębłego, aroganckiego i niedostępnego, ale podobno Anglicy tak mają. Mówi się, że jest oczytany i inteligentny. I tak jest - ale oprócz tego, te znakomite wyniki, którymi co egzamin może się pochwalić, to konsekwentna i wytrwała praca, do której Oliver jest przyzwyczajony. Uwielbia zdobywać wiedzę, a nawet dzielić się nią i uczestniczyć w debatach, chociaż jako osoba przysłuchująca się. Jest bardzo krytyczny, do siebie i innych.
A poza tym, Mur Chiński to kompletne nic w porównaniu do muru, jakim odgrodził siebie od świata, ludzi i ewentualnego zranienia.
Jest bardzo lojalny, wobec ważnych osób i Rady Uczniowskiej. Mięknie i pokazuje słabości tylko osobom, którym ufa. Te z pewnością mogłyby powiedzieć, że jest wrażliwym chłopakiem, wizjonerem, żyjącym w swoim Utopijnym świecie, który chce zamienić na brzydką rzeczywistość wokół. Chętnie udziela pomocy, jak i prosi o nią. Trudno jednak zaprzeczyć, że jest dość skomplikowanym, zamkniętym w sobie chłopakiem, który ma tendencję do odlatywania, czy sprzecznych działań.

F O B I E:
- Heliofobia - strach przed słońcem, unikanie dużego nasłonecznienia.
- Atelofobia – strach przed niedoskonałością, przed tym, że nie będzie się w czymś najlepszym, przed brakiem perfekcji w swoich działaniach.

Obawia się również swojego ojca, jak i zawiedzenia go. Większość rzeczy, które robi, jest po to, aby właśnie był dumny. Nie zmienia faktu, że w tych gorszych dniach, chociażby wtedy, gdy po raz któryś nie wziął tabletki, przejawia buntownicze zachowania wobec niego.

U Z A L E Ż N I E N I A: Internet i media społecznościowe. Co prawda, jest w stanie znieść lekcje bez uczucia niepokoju, jednak w czasie wolnym machinalnie sięga po telefon, laptop, bądź tablet, żeby dać się wciągnąć w uzależniającą sieć.
Jeśli chodzi o FB, Instagram, Snapchata - w aktualizowaniu i przeglądaniu dogania te uzależnione laski.
Co łączy się z tym, że jest uzależniony od wiedzy i informacji.

H I S T O R I A:
- Oliver nie ma przyjaciół. Strasznie się od nich izoluje. Ma siedem lat - mówi biuściana kobieta, jedna z tych niezależnych kobiet mieszkających z dwunastoma kotami. Nie przeszkadzało jej to poprawiać szminkę przed każdym spotkaniem z Thomasem Moorem, uznawanym za najlepszą partię. W końcu, miał stabilną firmę, która tylko się rozwijała. I grube zera na koncie. Ach, a ten grecki nos!
Natomiast, Thomas i Oliver mieli tę samą, znudzoną minę, "Powiedz mi coś, czego jeszcze nie wiem, ty śmierdząca kotami dziwaczko".
Mały Oliver bardzo chciał przyjaciół, ale ci nie chcieli jego, w końcu wyglądał dziwnie i był za poważny na swój wiek. Zresztą, ktokolwiek nie spełniał wymogów Przyjaciela Moore - przynajmniej, w oczach jego ojca. Tak było od zawsze; zamiast beztrosko bawić się i dorastać, wybierano naukę. Taki był krzyż Moore. Wcześnie nauczył się chodzić z naturalną gracją, czytał długie teksty (takimi z morałem), chociaż preferował czytać brutalne Baśnie Braci Grimm, niż cukierkowe Baśnie Andersena, a to ciekawe, bo słodycze bardzo lubił.
- W dodatku, znowu pobił się ze swoimi kolegami z klasy - kontynuowała.
Thomas wyładowywał swoją złość na matce, na nim, a on bał się grymasu na twarzy, drogich perfum, szpicu jego mokasynów - Oliver, naturalnie, wyładowywał się na kolegach z klasy. Bo ten zabrał mu słodycze. Dotknął w nieodpowiednim momencie. Miał lepszy esej. I tak dalej.
A Oliver zawsze lubił fantazjować, że jest duży i silny. Największy i najsilniejszy. Że pewnego dnia odbierze swojego Nobla, a nawet dwa, a może trzy. Że ojciec z dumą poklepie go po ramieniu i powie: "Tak, to jest mój syn! I jestem z niego dumny!". A matka upiecze jego ulubione ciasto czekoladowe. A oboje mieli mało czasu, chociaż mamusia miała mniej obowiązków. Za to, o wiele częściej preferowała zamykanie się w pokoju i łkanie do poduszki, z naiwnością wierząc, że nikt tego nie słyszy.
- Jest inteligentny, to na pewno. Przejawia zdolności artystyczne. Naprawdę ładnie maluje i jeszcze rzeźbi. Ale to nie wszystko - ważne są umiejętności społeczne. Powinien żyć w większej zgodzie ze światem. Mogę zaproponować państwu... - blabla i podobny pedagogiczny bełkot. Oliver był znudzony wtedy i teraz, zawsze tak samo, jak jeden i ten sam film, których dialogi potrafiłby wyrecytować nawet przez sen.
Po wszystkim, w domu, dostał w twarz tak mocno, że uderzył głową o ścianę. Nie zmuszaj mnie do tego, abym jeździł na tego typu bzdurne spotkania. Zresztą, co ona powiedziała? Jakie rzeźbiarstwo? Jakie malowanie? Jesteś cholernym Moore, więc nie zachowuj się jak pizda. Jak baba. Kurwa mać, jeszcze raz...

Matka, Angelina Moore, pomagała mu rozwijać pasje - w tajemnicy przed ojcem. Co nie było takie trudne, bo Thomas nigdy nie był typem domatora. Nie kręciły go obiadki, małżeńskie łóżko, za to te hotelowe - jak najbardziej.  
Wspierała go jak mogła, zawsze dbała, żeby miał jak najlepiej. Szkoda, że w wieku czternastu lat jedna z pokojówek znalazła ją w wannie z podciętymi żyłami, co przez bite dwa tygodnie było głównym tematem gazet. Ale jak to? Ta cudowna kobieta, która miała nosa do perfum? A małżeństwo mieli takie udane! Ale jak to, co?
Naturalnie, pierwszymi podejrzanymi są przyjaciele i rodzina. Oliver musiałby naprawdę mocno się nadwyrężyć, żeby powiedzieć, iż ojciec jest kompletnie niewinny. Bo zabijał ją - ich - codziennie, każdego dnia. A mimo to, wciąż szukał aprobaty w jego oziębłych oczach. W głębi duszy, imponowała mu postawna sylwetka, silne, często poobijane dłonie. To, z jakim respektem każdy go traktował, chociaż, powiedzmy sobie szczerze, nikt nie znał jego prawdziwej twarzy. Dla innych, był tylko owdowiałym mężczyzną, który został sam z dzieckiem i wielką firmą. Wszyscy martwili się, jak sobie poradzi. Czy nie skończy, jak ich kochana Angelina?
No cóż, poradził sobie świetnie.
Oliver wciąż tęsknił za jej dotykiem i ciastem. Boże, Boże, czemu odebrałeś mi ją, jedynie to, na czym mi zależało...
I pomyślał, że chciałby mieć rzeczywistość, gdzie wszyscy mają to, co im się należy i są szczęśliwi. Gdzie nie ma takich Thomasów, a ich skórzane paski były jedynie długimi żelkami. Wtedy tez zaczął chodzić do psychoterapeuty, za namową nauczycieli i rozkazem ojca. Na początku myśleli, że to depresja, trauma, którą przeszedł, ale tak naprawdę wszystko to zaczęło się dziać o wiele wcześniej. Po kilku latach okazało się, że to dystymia.

Oliver ma szesnaście lat i od kilku miesięcy jest w Japonii. Nie miał nic do gadania. Z jednej strony był kompletnie wściekły - na ojca, który zmusił go do przyjazdu, na jego nową kobietę, rodowitą Japonkę, którą poznał przez przypadek. A to, że była bogata i miała skromną firmę z butami, która kilka lat później miała zostać zaadoptowana przez Thomasa - to inna sprawa. Z drugiej strony, było mu to kompletnie obojętne. Może nawet dobrze, że będzie inne powietrze, a gazety nie będą ich gnębić nowymi, ale kompletnie bzdurnymi plotkami na temat ich rodziny.
Irytowało go wszystko. Od tego, jak słodkie były dziewczęta, wszelkich pokrzykiwaniach i modę na kawaii, małe główki, które co najwyżej sięgały mu do ramienia, dziwne spojrzenia, na języku, przypominającym mu świergot ptaków kończąc.
Ojciec, mając dobry humor, pozwolił mu wybrać miejsce nauki, byle z internatem. Był szczerze zdezorientowany, jak nie nieco przerażony nową kulturą, językiem, którego po kilku miesiącach intensywnej nauki, nie potrafił nawet w połowie. Zdecydował się na Gensou Koukou, która przyciągnęła go tym, że była dalej od ich nowego domu, jak i nowym systemem nauczania. Chociaż, powiedzmy sobie szczerze, chodziło głównie o odległość. Ojcu także było to na rękę. A nowa kobieta ojca - nigdy mama - nie miała za dużo do powiedzenia od momentu, gdy powiedziała pierwsze "tak".

Oliver Moore, chociaż uznawany był za bardziej cichych uczniów - głośni wyglądem - był zaangażowany w życie szkoły. Najpierw, jako zwykły członek w Klubie Herbacianym, aż w końcu rok wcześniej zauważono jego osiągnięcia, wizję i wytrwałość i zrzeszono go do Rady Uczniowskiej - zgodził się bez wahania. Jest jednym z najlepszych uczniów w szkole, nie sprawiającym problemu. I całkiem popularnym, czy to przez egzotyczny wygląd, albo jego niedostępność i tajemniczość. W RU znalazł przyjaciół, których się trzyma do dziś. Nigdy nie kwapił się o jakieś ważniejsze pozycje, chociaż królowie nie zwykli kłaniać się innym. Mimo zimnej wojny ze Sportowcami, żyje mu się dość przyjemnie (trochę beznamiętnie). Ale nadal niechętnie przyjeżdża do rodzinnego domu, nawet w święta. Na co dzień, gra rolę złotego chłopca.


D O D A T K O W E ll I N F O R M A C J E:
- Jest chrześcijaninem, chociaż coraz częściej popada w zwątpienie, zastanowienie się i chyba Lucyfer w niego wstąpił.
- Jego ojciec ma znakomicie prosperujące firmy z perfumami i dżinsami Moore. On sam zaś jest ich jedynym dziedzicem, królewiczem imperium. Nie jest to marka dla przeciętnego zjadacza chleba. Wcześniej, zanim zmarła jego matka, perfumy były jej broszką. Ojciec, wraz z nową, bogatą kobietą, rozszerzył swoją działalność o buty, chociaż jest to w fazie początkowej.
- Tak, pryska się perfumami Moore, a poza szkołą nosi ich dżinsy. I buty.
- Lubi zwierzęta i naturę w ogóle.
- Chodzi do psychoterapeuty, chociaż nie jest chętny do współpracy, tak więc niewiele mu to daje.
- Mówi biegle po angielsku (z brytyjskim akcentem) i średnio-biegle po japońsku (z japońsko-brytyjskim akcentem). Oliver jest przekonany, że niektórzy do teraz nie rozumieją jego japońskiego i słuchają tylko po to, bo brzmi egzotycznie i fajnie.
- Co prawda, Japonia nie jest zła, ale skrycie tęskni za Anglią.
- Kiedyś chciał zostać malarzem, rzeźbiarzem, pisać powieści, albo zwyczajnie dostać nagrodę Nobla - ojciec szybko wyrzucił mu ten pomysł z głowy i tak został ze skromną łatką Dziedzica Imperium Perfum i Dżinsów Moore (i butów). Bez Nobla.
- Uwielbia słodycze, no i owoce leśne. Mniam.
- A je dużo. Mnóstwo.
- Ma bardzo zadbane dłonie. Długie palce, delikatne, z zadbanymi paznokciami. To jego jeden z fetyszy, dlatego też zwraca uwagę na to u innych.
- Uwielbia także czerwone obcasy, nie tylko na kobiecych stopach.
- Jego rodzina posiada rodowód arystokratyczny, który zaczął się nagle. Tak samo, jak nagle jego pra-pra-pra dziadek zdobył mnóstwo złota. Wierzący uważają, że jest do dar Boga, albo Diabła. Najpewniej to drugie, bo ożenił się z wiedźmą.
- W stanie głębokiej apatii, nawet lęk i fobie się go imają.
- Po szkole nigdy nie chodzi sam, a zazwyczaj z kimś w RU. W czasie prywatnym, spotkać go można raczej samemu.
- Słucha jazzu i muzyki klasycznej. No i podsłuchuje niezależnych wykonawców.
Powrót do góry Go down
Hana
Przewodnicząca Rady Uczniowskiej
Hana

#2PisanieTemat: Re: there is no such thing as a free lunch    there is no such thing as a free lunch  EmptySro Sie 09, 2017 11:11 am

Akept
Powrót do góry Go down
https://gensou.forumpolish.com
 
there is no such thing as a free lunch
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Gensou Koukou :: 

Postaciowo

 :: Karta Postaci
-